wtorek, 28 kwietnia 2015

List do wybranych

Jeszcze nie tak dawno pisano do siebie listy. Używano długopisów, papierów listowych pachnących czasem konwalią lub bzem. Po wielokroć zastanawiano się nad każdym słowem, cyzelowano zdania i stawiano przecinki. Czasami nawet myślniki. Co zdolniejsza jednostka dodawała naiwny rysuneczek zieloną kredką, albo całusa ze szminki. Dlaczego? Bo ludzie mieli szacunek dla innych, który w oczywisty sposób przekładał się na szacunek dla samego siebie. List stawał się odzwierciedleniem naszych myśli, ukrytych pragnień, dyskretną formą intymnego monologu. Uczono kaligrafii i gramatyki. I ludzie jakoś z tym żyli...
A teraz będę wstrętny.
Dziś każdy pawian umiejący wcisnąć w komputerze guzik z napisem "Start" i wchodząc na któryś ze społecznościowych portali, zaczyna tryskać głupotą. I nie wiem jak mało by miał do powiedzenia uważa, że widok jego przerośniętej, różowej dupy, zrobi na kimś wrażenie; że pisząc swoje bezwładne, pozbawione jakiejkolwiek logiki i interpunkcji zdania, trafi do serc milionów innych pawianów świecących swoimi, także różowymi dupami zostając idolem internetu choćby na minutę. Guru tej bandy kretynów jest zapewne Korwin-Mikke, wykładnia wszystkiego, czego nie znoszę. Jest archetypem bandy dzisiejszych półanalfabetów; jest czarną dziurą w różowej dupie. Ale to jednostka, a ja muszę trochę uogólnić.
Powiem krótko...
Żyjemy w czasach demokracji, którą już w starożytnym Rzymie uważano za bełkot pijanego. Ale dopiero w czasach internetu ta plaga osiąga apogeum. Nie pomylę się wiele jeśli powiem, że siedemdziesiąt procent komentatorów wszystkiego jest: albo opóźniona intelektualnie, albo nie chodziła na WF.
Widziałem dziś może... dwunastolatka, który biegł do autobusu. Ważył pewnie tyle co ja, rozmiar buta wskazywał, że było zrobione na zamówienie, chodnik drżał, a tornister fruwał. I chyba miał w dupie to czy go dogoni, bo kurczowo ściskał w dłoni ledwo napoczętą butelkę Pepsi. Zniósłbym jeszcze tą Pepsi, ale jego wzrok koszmarnie wróżył przyszłości narodu. Miał z pewnością zwolnienie z WF i wszystkie "dys" przed "...afią" i "eksją". 
Ludziska, którzy mnie czytacie!
Jeżeli Wasze dzieci, wnuki, albo Wy sami, nie umiecie składnie konstruować myśli, to, na litość boską! Nie rozgłaszajcie tego całemu światu!
Kupując dziś pół kilo truskawek musiałem wysłuchać rozmowy dwóch emerytek stojących za mną i rozpływających się w zachwytach na ich zapachem i wyglądem. Kiedy odchodziłem, jedna powiedziała:
- Pani! Jo to ni mom wynchu.
A druga:
- Jo tyż.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz