czwartek, 16 kwietnia 2015

Od zupki do... dupki


Załatwianie spraw urzędowych pochłania tak wiele czasu, że olałem dziś pracę i wróciłem pokucharzyć. Jest jakoś tak po każdej zimie, że chce się czegoś, co wyrosło przed kilkoma dniami, pachnie, apetycznie wygląda i nie nasiąkło jeszcze kilogramem pestycydów i metali z końca tabeli. Niestety, słyszałem w radio, że najbardziej narażone są na nie sałata, szpinak, którego nie cierpię, i zioła, absorbujące niczym gąbka wszystkie odkrycia Skłodowskiej.
Cóż z tego?
Z ziół da się wykonać jedynie jakieś popierdółki do polania nimi sałaty, a mnie potrzeba czegoś konkretnego na obiad.
Znacie mnie i wiecie, że kozie żarcie zostawiam kozom, łażenie po sklepach ze zdrową żywnością powoduje u mnie wzdęcia, a cały biznes dla oszalałych wegetarian obchodzi mnie tyle samo co klepanie różańca.
Dlatego nie interesuje mnie ile trucizn wessała kupiona dziś botwinka, ale mam jej dwa pęczki i przerobię ją na smakowitą zupkę.
Wyjadanie zamrożonych smakowitości ze świąt idzie opornie, a mnie się chce czegoś nowego. To jak z tym znalezionym, osiemnastowiecznym, dildo... Podnieca myśl, ale widok samego artefaktu przyprawia o mdłości. Zastanawiam się czy właścicielka owej zabawki zdążyła... A może był to właściciel?
Dziś trudno stwierdzić.
Nie ma co się czarować... To forma rozrywki, w której czas i zawirowania historii nie grają żadnej roli.
Juliusz Cezar, o którym pisano jako o mężu wszystkich żon, żony pisały "żona wszystkich mężów". No, lubił facet ten sport i tyle.
Zastanawiam się czemu jeszcze nie poruszałem tego tematu? Znaczy seksu. Znacie może kogoś, kogo by on nie dotyczył?
Katolicyzm z pewnością temu nie sprzyja. Szóste przykazanie sprowadza zaś jedynie falę nieszczęść uprawomocniając wymysły pseudo-pruderyjnych dupków mających na celu niszczenie wszystkiego co przyjemne w naszym życiu w zamian za jakąś falę nagród po śmierci. Wychowanie w tej tradycji od stuleci zmieniło nas w wystraszonych ludzików obawiających się kary na samą myśl o zerknięciu na zgrabną pupę sąsiadki.
A tu, jak widać,  klechy sobie, a życie sobie. Wątpię, aby właścicielka osiemnastowiecznego, skórzanego wacka, tuż po jego wypadnięciu (sic!), popędziła zaraz do spowiedzi. Prędzej do jakiegoś szewca. A gdyby nawet, to księżulkową sutannę najpierw zamieniłaby w namiot, a dopiero później usłyszała o trzech zdrowaśkach, jakie ma zmówić przed pójściem spać. To właśnie kler uprawia totalny ostracyzm próbując za wszelką cenę wyeliminować każdego, kto nie podporządkowuje się ich regułom. Czytałem o pannach młodych, które w noc poślubną ubierały się w jakiś uniform z małą dziurką w kroku. W średniowiecznym Malborku wymyślono, by każdemu zakonnikowi przysługiwała odrobina prywatności i nakazano okrążyć łóżka zasłonką. Okazało się, że zza zasłonek docierają namiętne westchnienia, a co drugie łóżko jest puste... Wszyscy chcą i lubią seks, a nieprzyznawanie się do tego jest zwykłym zakłamaniem. Jakie zatem diabelskie moce sprawiają, że właśnie po nim uśmiechamy się najradośniej? Zapewne owa dama wstydzi się do dziś zza grobu swojej nieostrożności. Olej to Madamme... Archeologom śnisz się po nocach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz