wtorek, 14 kwietnia 2015

Poeci.

Wypłynął jakiś nowy konkurent Komora. Wabi się Wilk, ksywa Hau Hau, i bardziej na prawo ma tylko ścianę. I jest ponoć młody, co poczytuje sobie za atut; jest wygadany, ale na swój specyficzny sposób. Z tego co mówił wywnioskowałem, że pasy bezpieczeństwa w naszych autach są podstawą jego kampanii. Ma chłop dużo szans, bo pasów bezpieczeństwa ci u nas dostatek i może liczyć na ich głosy. Zakładam się o tysia, że żaden pas nie lubi być zapięty trąc się bezproduktywnie na kałdunie jakiegoś zapoconego grubasa. Ale z drugiej strony... Opinać jędrne ciało takiej, dajmy na to, Grodzkiej, to ... Dżisus, zagalopowałem się. Chciałem napisać Ogórka. No nie! Znów coś nie tak. Nie będę drążył.
Za to Pawełkowi urosło. Dostał chyba sponsora, zapewne kogoś z zagranicy od słodyczy, który słabo zna nasz język i nie wie, że Cookies to nie to samo. Tak czy owak, ma facet robotę w reklamie wszystkiego. Ba! W kryptoreklamie też. Każdy prawnik go uniewinni.
Jarosław Katyński gra za to na dudach. Nie jest to zdolny dżezmen i longpleja nie nagra. Zapewne dlatego zyskuje posłuch jedynie wśród głuchych.
Znowu, cholera, zaczynam pitolić o polityce, a miałem tego nie robić. Ale mam nastawione radio na Tok Fm, które robi mi wodę z mózgu.
Skoro jednak zacząłem...
W tymże radyjku, które zaczynam przedkładać nad inne rozgłośnie, jest cotygodniowa (chyba...) audycja, w której dziennikarze wynajdują kwiatki mogące, zdawałoby się, wyrosnąć jedynie daleko poza naszym układem planetarnym. Bo to chyba nie jest możliwe, aby jakiś imć Migdał napisał wiersz o lądowaniu w Smoleńsku i swoim ajdolu, Gosiewskim i mieszkał w Europie? Przekazuję go dalej, bo czuję się w obowiązku propagować wybitne jednostki określające się dyskretnie mianem czeladnika poezji. I cóż z tego, że chwilowo zatrudnił się jako pomocnik hydraulika przy oczyszczaniu toalet?
Mam kolejną pasję!
Będę Was maltretował kolejnymi wierszami z cyklu: "Miesiączki... Znaczy... Miesięcznice"


 Miał Pan straszną śmierć, Panie Pośle
ale z czym zostajemy my, żywi? 
Doświadczeni, kolejny raz utwierdzeni 
w grozie i cierpieniu. Życiu, 
w które sami wczepiamy się do zatracenia, 
które chcemy potem ostatecznie odrzucić, 
kiedy po wstrząsach, krzyku, rwaniu włosów, 
po ekstatycznych zrywach, trwaniu w martwej ciszy, 
leżymy, oddychając ciężko, pogodzeni-niepogodzeni. 

Pozostała nam bolesna pustka, ale nie na długo. 
Życie nie znosi próżni, natarczywie powraca. 
Kto chce pamiętać, kurczy się z niemocy i gniewu. 

Maski pośmiertne, gesty, całun, wchodzą w ciało. 
Jeszcze chwila – i powracamy do swoich zajęć. 

Wszystko co mamy, małe jest: garstka wspomnień, 
bryłka ziemi, słowo, śmiertelne, jak Wy, kruche. 

Pamięć nikczemnie nietrwała, zakładnik klęski. 
Pamięć mała jak nieprzyznanie się do klęski. 

Ich lekkie cienie potrzebują czułości,  więcej 
niż można zebrać w sercu jednego człowieka. 

Więcej czułości niż poświęcaliśmy sobie, 
wiary większej nad całe nasze zwątpienie, 
nad obojętność, całe dotychczasowe życie. 

Są bez głosu, jak fale biją w głuchy horyzont 
sumień, słabiej i słabiej, kołyszą nas, do snu. 

Pozostają twarze – pytanie na usta wszystkich 
odważnych wystarczająco żeby słyszeć 
odważnych wystarczająco żeby pytać pytać 
i odpowiadać i dać odpowiedź 

Tą śmiercią zadano nam po raz drugi to samo 
życie, podwojone o ciężar Tamtych imion. 

To będzie prośba o ponowne narodziny, 
trudniejsze zwycięstwo, 
niedojrzałość nie do usprawiedliwienia, 

maturalny egzamin z człowieka, 
długa droga do Damaszku przez pustynię, 
dobrowolne kluczenie, ociemnienie, post, 

pielgrzymowanie pozornie bez celu, 
uwiąd pragnień i samotność, czczość, 
nowe powołanie do arcydzieła, 

radość odnalezienia, uspokojenie, 
i szaleństwo, zaparcie się milczenia. 

Pomiędzy katedrą z ciała, kości i krwi 
a zwykłym błotem, 
krąży znikliwa iskra zwana duszą 
– nie dajmy jej zniknąć. 

Z serca, pamięci, wyobraźni – 
ile Nas w Was?
niepewny apel poległych 
do Nas 




Można się było w gościu zakochać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz