sobota, 4 kwietnia 2015

Marco Ferreri

Obiecałem sobie dać luzu na święta i nie pisać, ale to chyba już stało się już moim nałogiem. No bo cóż tu robić? Po kościołach nie chodzę, lodówka pełna, gary także, podłoga w kuchni jakaś świecąca i śliska, aż strach po niej chodzić. Oczywiście wszystkiego jest o wiele za dużo i aż mnie gnębi sumienie, że nie przygarnąłem na święta dwójki wynędzniałych Somalijczyków. Jak znam życie, będziemy dojadać resztki poświątecznych wiktuałów do końca tygodnia co oczywiście ma swoje zalety, ale zaczyna się dłużyć, bo ileż można jeść? A ponieważ jestem zdeklarowanym wrogiem napychania kałdunów systemem: zjedz to, bo to odciąży ci trzustkę, a tamto zjedz, bo dobre na wątrobę, i popij tym, bo poprawia trawienie...
A może by się tak zwyczajnie nie obżerać?
Odpoczną wszystkie nasze podroby bez konieczności zmuszania ich do jakichś zachowań w wysilonym trybie turbo.
Ale jak tu zachować umiar kiedy nasz jutrzejszy obiad będzie się składał z czerwonego barszczyku z wydziwionymi krokietami i ozorków w sosie chrzanowym z, pewnie znowu, wydziwionymi pyrkami. Że o surówce, winku i cieście nie wspomnę... I kiedy już każdemu odbije się pierwszy zjedzony burak, a na krokiecie to już właściwie siedzimy, trzeba by zjeść kolację... I zaraz wjeżdżają na stół wędliny, surówki, kolejne ciasta, zmrożona połówka i zapalone świeczki. I tylko niewielkiej liczbie najstarszych Beduinów wiadome jest kied?y, i czy w ogóle, owa orgia frykasów zapełni wreszcie cichą oazę.
A kiedy w poniedziałkowy poranek żona opieprzy nas za polanie jej kranówą i stukniemy się jajkami (sic!) przy kilogramie pachnącego karczku, szynki i kolejnej porcji zielonkawych jąder, no to należy pojechać na obiad. Wiem, że będzie to indyk z całą masą przyległości masakrujących układ trawienny w sposób jak najbardziej idylliczny dla kubków smakowych, po których musi być wystawna kolacja z gorzałką... (I tu nie wnoszę sprzeciwu).
Trudno w święta nie parafrazować powiedzenia imć pana Zagłoby: Zjem wszystko - byle dużo! Jest dużo i wszystko takie smaczne... Zajadajmy się do bólu. Odpoczniemy w pracy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz