czwartek, 10 grudnia 2015

Bo w sercu ułana, gdy je położysz na dłoń, na pierwszym miejscu panna, przed nią tylko koń!

Tak z kronikarskiego obowiązku przypomnę na wstępie, że obchodzimy dziś sześćdziesiątą ósmą miesiączkę, czy jakoś tak? To "święto" zostało stworzone ku pokrzepieniu serc emerytek, aby mogły sobie bezkarnie pohumorzyć. Ponieważ większość z nich to wdowy. Pytanie skąd to wiem jest bez sensu.
Sześćset lat i jedenaście dni temu urodził się z kolei Jan Długosz herbu Wieniawa. Biorąc jednak pod uwagę jedenaście dni, które straciliśmy w roku, chyba... 1583 w wyniku zmian kalendarzy, właściwie urodził się równo w sześćdziesiątą ósmą miesięcznicę, tyle że sześćset lat wcześniej. Tak to przędą się dzieje wielkich tego świata. Ponoć jednym z jego potomków był sławny Wieniawa-Długoszowski, bon vivant, poeta i generał, który rozdawał swoje wizytówki przyjaciołom z małym aneksem: "Były pułkownik" I jak go można za to dziś nie lubić?
Obydwu los, wbrew pozorom, nie przysporzył szczęścia. Pierwszy został arcybiskupem po śmierci, drugi skończył bardziej malowniczo. Zeskrobano go z chodnika w Nowym Yorku. Pierwszego wyrzucili z Wawelu wiele lat po śmierci, mimo że ufundował (za życia!) sześć kościołów, drugi także poszedł w odstawkę za bycie masonem. Pierwszy służył Kaziowi Jagiellończykowi, drugi zwyobracał tyle kobitek, że tylko taki mason to może zrobić.
Mieli jednak pewną wspólną cechę. Niezależnie od zawirowań byli wierni sobie i byli uczciwi. I dla obu Wawel jest za mały.
Gliński o Wieniawie filmu nie zrobi, bo był zbyt ciekawym człowiekiem, o Długoszu zresztą też, bo pisał po łacinie i wychował Jana Olbrachta. A my przecież od kilku tygodni jedynie chcemy budować. Chcemy zmieniać na lepsze wszystko to, co porozpieprzała wraża bladź sprzed tygodni kilkunastu. Łącząc się w bólu nad dramatem Kaczyńskich, wyruszajmy ze świecami w dłoniach na odbudowane przez nich z zawrotną prędkością ulice i płaczmy!  Mamy dziś tak wiele powodów!
"Adolfie! Ja ci nigdy tego nie zapomnę" - wrzasnął Wieniawa do odjeżdżającego pociągiem Dymszy. Powiedział także kiedyś tak:
"W polityce można robić świństwa, ale nigdy głupstw!"
Powiedzcie... Czym są... i dla kogo... te comiesięczne uroczystości? Od kiedy to moherowe bereciki muszą mieć swoje igrzyska w moherowym Colosseum? Szydełkować! Wypad!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz