niedziela, 20 grudnia 2015

"KOP" czyli Komitet Obrony Paczkowa... Chu"JOW"-y ten dzisiejszy wpis...

Miś Colargol dostał od króla ptaków czarowny flecik. Gdzie go sobie potem wsadził, żeby śpiewać jak słowik - bajka nie mówi. Zakładam, że stało się to na Przedgórzu Sudeckim po roku 1254, kiedy to sławetny Paczków dostąpił aktu lokacji, na prawie flamandzkim zresztą, dzięki wrocławskiemu biskupowi, Tomaszowi Pierwszemu zresztą, i stał się miastem. Historia Paczkowa jest więc długa i, powiedziawszy szczerze, mało ciekawa, do czasów niemal nam współczesnych. Do roku 1962 konkretnie, kiedy to, zapewne październikową nocą, jakiś oszalały plemnik przebił się do wnętrza jaja, dając początek nowemu jestestwu, nazwanemu dziewięć miesięcy później: Colargol. Ów, zrodzony po dziewięciu miesiącach miś, nie wyróżniający się ani specjalną inteligencją, ani innymi cechami lokalizującymi go gdzieś pomiędzy amebą a pantofelkiem dostał, w rzeczonym Paczkowie zresztą, w warunkach, o których historiografowie chwilowo jeszcze nie piszą, ale któremu gomółkowskie mleczko zaszkodziło, akces do wzrostu. Wcinający się do wnętrza jajka plemnik popełnił jednak jeden, kardynalny błąd. Miś nie dostał flecika, który mógłby sobie gdzieś wsadzić...
Miś jednak tego jeszcze nie wiedział. Rozpadający się Paczków drżał w posadach słuchając zawodzenia nawiedzonego misia, w okolicach jedynego paczkowskiego skrzyżowania okrążającego paczkowski rynek, na którym paczkowski miś zdzierał paczkowskie zelówy zawodząc wniebogłosy i powodując brak ochoty do prokreacji paczkowskich zwierząt, które, jak wiadomo, zwierzętami stoi. Wypieprzono zatem misia poza granice Paczkowa i miś się wyniósł. Ku chwale Paczkowa, ale na pohybel reszcie kraju.
Zidiociały ptasi król bowiem, napotykając zidiociałego misia, zgodził się na machniom.
- Ty dasz mi smętne resztki swojej... że tak powiem... inteligencji, a ja ci dam flecik czarowny byś śpiewać mógł niczym słowik. Fju fju fju fju fju fju fju.
Miś inteligencji chwilowo nie potrzebował, chciał śpiewać, więc zgodził się bez wahania.

To, po raz pierwszy spisana, prawdziwa, historia powstania grupy "Piersi", z misiem jako frontmenem.

Minęły lata.
Miś ewoluował radykalizując się z lekka, a jako ofiara królewskiego, a jednocześnie ptasiego molestowania, miś, asekuracyjnie, postanowił zostać chu"jowy". Znając smak wepchniętego do gardła królewskiego flecika przyszło mu to bez trudu.
Dzisiejszy miś jest szychą.
Szycha to taka szyszka z iglastego drzewa, które nie ma nic ciekawszego do roboty niż produkowanie szyszek. Na szczęście jest jeszcze mniej zbędna od misia, bo... produkuje tylko szyszki. Miś produkuje jeszcze nacjonalizm.
Miś jest zbędny jak dziesięciokrotne wycieranie dupy. Szkoda papieru.
Miś jest jedynym prawdziwym Polakiem. Miś wszystko wie najlepiej.
Proponuję zatem stworzyć wraz z misiem koalicję pod nazwą... hmmm... "KANTARE" czyli: "KOMITET ATAKÓW NA TERRORYSTÓW ROZWALAJĄCYCH EUROPĘ"

I co? Mówiłem, że nie będę już w tym roku o polityce?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz