niedziela, 13 grudnia 2015

Jestem raczej Byk, ale nie za bardzo...

Ktoś mi podrzucił filmik o tradycji uganiania się hiszpańskich byków za hiszpańskimi idiotami po hiszpańskich ulicach. Jeżeli to ich tradycja, to ja jej nie kumam. W ogóle niespecjalnie lubię ten kraj. Nie podoba mi się ich język ani obyczaje.
Każdy kogoś może zwyczajnie nie lubić... Ja nie lubię Hiszpanii i nic na to nie poradzę. Zniszczyli tyle kultur, że włos jeży się na głowie, nachapali się takich ilości złota, że zmasakrowali jego wartość w całej Europie, po czym... przejedli wszystko w kilkanaście lat. To nie jest mój ideał rządów.
Dziś ich zaletą jest położenie geograficzne, przyciągające tłumy turystów, ale i to starają się usilnie spieprzyć taplając kraj w kolejnych kryzysach. Jest jeszcze jeden kłopot, ale o tym pisał nie będę... Domyślcie się sami. Amen
Rzecz jasna mieli także kilka walorów... Był taki Gaudi... Paco de Lucia, Salvador Dali, Almodovar, Velazquez, El Greco, Picasso czy Goya, Jeden chyba nawet jeszcze żyje.
To ten biegun dodatni...
Bo cóż powiedzieć o oszalałym dominikaninie Torquemada? Żeby nie wspomnieć o Julio Plexiglasie i jego synach.
Jak to zwykle bywa plusy dodatnie pieprzą się z plusami ujemnymi na potęgę. Uświęcanie zasług Kolumba jest zwykłą głupotą. Niewiele jest krajów, które mają podobne osiągnięcia w zamordyzmie i pacyfikacji, wszakże...
Ową tradycję z bykami z przyjemnością przeniósłbym na polski grunt. 13 Grudnia otworzyłbym wszystkie klatki z rozjuszonym tabunem wyposzczonych byków, pogonił w wiadomą stronę i uruchomił wszystkie kamery. Usiadł z zimnym piwkiem przez telewizorem racząc oczęta widokiem fruwających moherów gnanych przez rogaciznę po fontannach i niższych dachach; sprawdzając wydajność ich zgrzybiałych gruczołów dokrewnych (produkujących adrenalinę), w obliczu pędzącej tony wołowiny.
Ale to by była radocha!
Jakież to ciekawe czy "różańcową krucjatę" uratowałby rząd paciorków nanizanych na żyłkę! I jaką prędkość uzyska Kaczor, tuż po teatralnym zeskoku z trzystopniowej drabinki, na pierwszych dziesięciu metrach?
Właściwie to mógłbym być jednym z owej grupy moherowych poganiaczy gdyż mój znak zodiaku to Byk. No, prawie.
I tu musi powstać zdanie tłumaczące owo "prawie".
Urodziłem się 21 maja. To krytyczny termin. Jedni uważają go za ostatni dzień Byka, inni za pierwszy dzień Bliźniąt.
Nie potrafię tego rozszyfrować.
Z braku wiarygodnych przekazów muszę oprzeć się na swoich przemyśleniach, a myślę sobie tak...
Bardziej przekonuje mnie Byk. Jest duży i głupi, woli przeganiać niż być przeganiany, zawsze wystawia rogi i atakuje.
To ja, tyle że to opis Bliźniąt.
Te nasze, pół żyjące, Bliźnięta są mi bowiem całkowicie obce, a każdy horoskop to stek bzdur i nie ośmielę się ich nawet cytować.
Jaki jest zatem ów... ni to Byk, ni to Bliźnięta? Trzysta pięćdziesiąt wpisów powinno ten problem po części rozwiązać. Chyba lekko nieskoordynowany, ale lubicie mnie trochę?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz