wtorek, 1 grudnia 2015

They return

Ciekaw jestem ile jeszcze ludziska wytrzymają rządy pislandii zanim ich wykastrują? Powoli się na to zanosi. I będzie to raczej inicjatywa oddolna, bo platformersi olali jakąkolwiek walkę i wolą siedzieć na schodach. Co im tam! Płacą tak samo. Sejmowe schody nie są może tak inspirujące jak kiedyś te w łódzkiej filmówce, ale a nuż...
Nie, z tego też nic nie wyjdzie.
Mamy już nowych bogów kinematografii. Będzie się działo!
Tylu nieposkręcanych, prawdziwych Polaków, czeka w trumnach na ożywienie! Nie bardzo znam się na współczesnej martyrologii, ale z zapowiedzi mojego kolejnego ajdola, mistera Glińskiego, wróżą jak najlepiej. Jest na już nawet kasa. To jakoś tyle, ile dostaje Mel Gibson za tydzień na planie, ale... jakie kino - takie wydatki.
Kiedyś, za komuny, śmialiśmy się w towarzystwie, że nakręcili już wszystkich partyzantów. Niestety, cała partyzantka z lasu wyjść nie zdążyła, tylko że teraz walczą w krzyżowych lasach.
Pójściem po bandzie byłoby nakręcenie wreszcie filmu samym o krzyżu. W dobie tak doskonale rozwiniętej technologii komputerowej, nadanie dwóm zbitym dechom cech ludzkich jest wręcz banalne. Głos podstawi Jurek Zelnik.
Ten cały Gliniany łeb od kultury ogłosiła nawet konkurs na scenariusze. W całym świecie ogłosiła! Pewnie pierwsi zgłoszą się Metro-Goldwyn-Mayer. Rosenkranz stanie za kamerą, Goldblum zagra krzyż, a Polański obcyka sceny łóżkowe z prawnuczką. Miałbym nawet już tytuł: "Krzyżtopór".
Co do samego scenariusza, to mam już prawie gotowy. Gliński! dawaj mi kasę!
"... bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa..."
Ksiądz Oko pierdyknie pozytywną krytykę w "Gościu Niedzielnym", "Krucjata różańcowa" pierdyknie kilka zdrowasiek i umrze (mam nadzieję), Gliński pierdyknie z radości łbem o parapet, a ja, za honorarium, pierdyknę się na tydzień na Bahamy. Będzie gites.
Ale to daleka przyszłość.
W tej najbliższej...
Czekam z utęsknieniem na powrót Egzotycznego Tercetu: Hofman, Kamiński, Rogacki. Dałbym ich do międzynarodowego transportu. Lotniczego najlepiej.
Oni wrócą! Możecie być pewni.
I niech wracają, przynajmniej będę miał o czym pisać, bo... jak to było w "Misiu"?
Kasjerka II: Dowód proszę.
Miś: Proszę bardzo.
Pan pediatra: Przepraszam Pana...
Kasjerka II: Dziękuję.
Pan pediatra: ... Jestem lekarzem pediatrą.
Miś: Jaa... przecież syn... tłumaczę Panu!
Pan pediatra: Ile waży syn?
Miś: Dwanaście kilo.
Pan pediatra: Dwanaście?
Miś: Yhym...
Pan pediatra: Słuszną linię ma nasza władza. 
Łubu dubu, łubu dubu! Niech żyje nam prezes naszego klubu! Niech żyje nam!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz