czwartek, 17 grudnia 2015

Już nie jestem wkurzony

Wielkie dzięki za tak gremialną potrzebę poprawienia mi wczoraj humoru! Chciałbym odpowiedzieć każdemu z osobna, ale ów front poparcia jest tak rozległy, że co ja mogę ze swoim pistolecikiem na wodę? Na dodatek mój laptop jest tylko odrobinę bardziej sprawny od mózgu klempy i napisanie jednej literki zajmuje mu czasem dobrą minutę. Chwilowo działa chyba na spidach, bo właśnie napisałem całe zdanie. Ale jest już prawie północ i w tym tempie mogę zarwać wielki kawał nocy, zanim wyleję kolejne wiadro pomyj na nasz szlachetny rząd. Obawiam się jednak, że ich niewidzialne parasole samozachwytu działają podobnie do samochodowych wycieraczek i na niewiele zdadzą się moje, z takim mozołem produkowane zdania proste i trochę bardziej rozwinięte. Tych ostatnich staram się jednak unikać, bo tak właściwie... to nie piszę dla Was, tych którzy mnie czytają; piszę dla tych, którzy tego nie robią, a to osobnicy jeszcze bardziej prostaccy niż ja więc wiem, że czynności pokomplikowane bardziej niż poranna kupa, mogą sprawiać trudne do opanowania problemy. To właśnie było zdanie rozwinięte. Pełne przecinków. Nie chcemy takich zdań pisać! "Żydzi do gazu!", "Ameeeeen"
Są ludzie, którzy narażają swoje jedyne życie na nonsensowne wspinaczki po niedostępnych górach w krajach ludzi żółtych i jaków. W sporej części to także Polacy, ale tym się akurat nie dziwię, bo czasem i ja wolałbym sobie pospadać z lawiną niż włączyć telewizor. Zdecydowanie wolę się jednak wspinać na podobne wysokości z pomocą Boeinga 737, może być wersja 300. Świat z góry wygląda wręcz cnotliwie i wcale nie dziwię się bogom, że zatracili obiektywizm; przecież oni mieszkają znacznie wyżej. Nikt nie wie o ile, ale większość wie, że na pewno. Myślę, że załogowa wyprawa na Marsa rozwiąże po części ów egzystencjalny problem i pośle w ową misję panią profesor Pawłowicz, która, przy okazji, będzie mieć jedyną szansę odwiedzenia rodziców. Ale się wspiąłem! Niżej jednak nie można, bo, jak to pisał Kurt Vonnegut, to właśnie kosmici porozumiewają się za pomocą pierdnięć i stepowania. Ponieważ jednak ziemska grawitacja bardziej obciąża stawy skokowe, ziemscy kosmici mogą uruchomić jedynie wskazujący palec przekonując wszystkich dobitnie, że czerepy kosmitów także bywają puste jak, nie przymierzając, kozacki tołumbas.
Moje zapędy poszukiwacza nonsensów nie ograniczają się jednakże do tropienia zasypanych gównem pociągów ze złotem. Choć te znaleźć najłatwiej. Weźmy takiego kosmitę Stasia Piotrowicza...


Albo imć Terleckiego herbu: Za Dużo Skóry Na Zbyt Małej Twarzy


Jest oczywiste, że nie mogli urodzić się w naszej galaktyce.
Było już tyle filmów produkcji żydowskiej o atakach kosmitów na ziemię, ale żaden nie był dokumentalny. A tu proszę...
Kieślowski też zaczynał od dokumentu ale zmarł w odpowiednim momencie. Ja się jeszcze jakiś czas przemęczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz