Są ludzie, którzy narażają swoje jedyne życie na nonsensowne wspinaczki po niedostępnych górach w krajach ludzi żółtych i jaków. W sporej części to także Polacy, ale tym się akurat nie dziwię, bo czasem i ja wolałbym sobie pospadać z lawiną niż włączyć telewizor. Zdecydowanie wolę się jednak wspinać na podobne wysokości z pomocą Boeinga 737, może być wersja 300. Świat z góry wygląda wręcz cnotliwie i wcale nie dziwię się bogom, że zatracili obiektywizm; przecież oni mieszkają znacznie wyżej. Nikt nie wie o ile, ale większość wie, że na pewno. Myślę, że załogowa wyprawa na Marsa rozwiąże po części ów egzystencjalny problem i pośle w ową misję panią profesor Pawłowicz, która, przy okazji, będzie mieć jedyną szansę odwiedzenia rodziców. Ale się wspiąłem! Niżej jednak nie można, bo, jak to pisał Kurt Vonnegut, to właśnie kosmici porozumiewają się za pomocą pierdnięć i stepowania. Ponieważ jednak ziemska grawitacja bardziej obciąża stawy skokowe, ziemscy kosmici mogą uruchomić jedynie wskazujący palec przekonując wszystkich dobitnie, że czerepy kosmitów także bywają puste jak, nie przymierzając, kozacki tołumbas.
Moje zapędy poszukiwacza nonsensów nie ograniczają się jednakże do tropienia zasypanych gównem pociągów ze złotem. Choć te znaleźć najłatwiej. Weźmy takiego kosmitę Stasia Piotrowicza...
Albo imć Terleckiego herbu: Za Dużo Skóry Na Zbyt Małej Twarzy
Było już tyle filmów produkcji żydowskiej o atakach kosmitów na ziemię, ale żaden nie był dokumentalny. A tu proszę...
Kieślowski też zaczynał od dokumentu ale zmarł w odpowiednim momencie. Ja się jeszcze jakiś czas przemęczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz