Wykonałem, przy okazji, artystyczny bajzel w całej kuchni, ale farszu było dokładnie tyle, co liści kapusty. Zakładając, że jemy na obiad po 2 sztuki - mam osiem obiadów. Porozprowadzam po rodzinie, bo chyba najpierw mi zbrzydną, zanim zjemy. Nie wiem dlaczego kucharzenie mnie odpręża... Nawet nie chodzi o jedzenie, bo po kilku godzinach przy garach wcale nie chce mi się zjeść tego, co zrobiłem. Czuję jedynie jakąś dziką satysfakcję.
Idę robić pizzę :)
Nieeeeeeeeeeeee...
Żartuję.
Wpadnijcie do mnie na gołąbki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz