czwartek, 19 czerwca 2014

Durny kucharz

Zawsze siebie podejrzewałem o posiadanie świra. Objawia się on pod różnymi postaciami. Dziś naszło mnie na zrobienie gołąbków. Zacząłem o 21,00... Właśnie minęła północ. Gołąbki się gotują i nie wiem, czy mam siedzieć do drugiej i ich pilnować, czy pozwolić im pyrkać się do rana? Gośka powiedziała, że zrobiłem ich dla pułku wojska, ale to nieprawda, bo wyszły tylko 32 sztuki.




Wykonałem, przy okazji, artystyczny bajzel w całej kuchni, ale farszu było dokładnie tyle, co liści kapusty. Zakładając, że jemy na obiad po 2 sztuki - mam osiem obiadów. Porozprowadzam po rodzinie, bo chyba najpierw mi zbrzydną, zanim zjemy. Nie wiem dlaczego kucharzenie mnie odpręża... Nawet nie chodzi o jedzenie, bo po kilku godzinach przy garach wcale nie chce mi się zjeść tego, co zrobiłem. Czuję jedynie jakąś dziką satysfakcję. 
Idę robić pizzę :)
Nieeeeeeeeeeeee...
Żartuję. 
Wpadnijcie do mnie na gołąbki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz