piątek, 6 czerwca 2014

Górol ci ja, górol...

Siemanko!
Zauważyłem, że nigdy się nie witałem pisząc posta. Nadrabiam zaległości :)
Ktoś, kiedyś, opowiadał o swojej wizycie w Nowym Jorku... Z lotniska pojechał taksówką do centrum i był świadkiem strzelaniny gdzieś na obrzeżach miasta. Mało nie narobił w portki, kiedy jakiś murzyn przeleciał obok auta z giwerą w ręku chroniąc się przed kulami. Takie lokalne smaczki. Strzelaniny w Polsce pozbawione są tego wdzięku, palną komuś w łeb ciemną nocą i uciekną, nudy. Może jeszcze tylko górale kultywują resztki tradycji po jakiejsik zabawie...
- Kruca fuks, ni moge zdjońć kosuli!
- Ni możesz zdjońć, bo mas ciupaske w plecach!
- A! Władek od Gąsieniców z Giewontu zlecioł i cholera go nasła! Wiedziołek, ze nawywija! Hej!
Zasik moi górole hałasują teraz za oknem okrutnie pogrubiając mury kamienicy dziesięcioma centymetrami styropianu. Mury mają coś koło metra grubości, a dziesięć centymetrów styropianu ociepli je w dwójnasób, wychodzi więc na to, że muszę pozbyć się okien na zimę, żeby nie skisnąć z gorąca. Są teraz plany, aby na podwórku zasiać trawę i zrobić pole do mini golfa; i koniecznie jakieś miejsce na grilla, bo część sąsiadów rozrywkowa.
Wracając jeszcze do górali...
Byłem kiedyś w Tatrach i wracaliśmy z kolegą do Zakopanego jakimś asfaltem z góry. Przed nami szedł nawalony jak śmieciarka baca, i całą drogę śpiewał drąc się wniebogłosy. Nie zrozumiałem ani jednego słowa! W samym Zakopcu był wówczas duży dom handlowy w centrum, a po dachem świecił się neon z napisem "WITOJCIE". Cholernie mi się to podobało! Kiedy dziś słyszę, że Unia zabrania wędzenia kiełbasy czy oscypków - zwyczajnie mnie trzęsie i zaczynam rozumieć tych, którzy olali wybory. To piękne, że możemy wsiąść dziś do auta w Estonii i dojechać na Gibraltar wyskakując po drodze jedynie na siusiu, ale matołki z Europarlamentu mogliby czasem pomyśleć zanim walną jakimś gównem o szybę.
W nieistniejącym już domu mojej cioci na wsi, krytym oczywiście prawdziwą strzechą, wisiały na strychu rzędy wędzonych kiełbas, surowych mięs, szynek i boczków, roznosząc upajający zapach najsmaczniejszego jedzenia na świecie. Na dole piekł się chleb, zawijany później w lniane ściereczki i chowany do pojemnika po łóżkiem. I chociaż nie miała papierów mistrzowskich, jej chleb był tak samo smaczny po tygodniu jak w dzień upieczenia. Dziś kupujemy wyroby chlebopodobne tylko po to, aby następnego dnia nakarmić nimi gołębie. Nie żebym był jakimś wrogiem nowoczesności, ale pewne tradycje musimy kultywować, aby nie zgłupieć do reszty. A tej mamy dziś pod dostatkiem, i to na własne życzenie.
Obejrzałem w necie cykl programów pod tytułem "Matura to Bzdura". Moja wytrzymałość obcowania z niewiedzą wyczerpała się po kilku minutach, ale później dorwał mnie jakiś atawistyczny  masochizm, który nakazywał mi tylko patrzyć na jeszcze... i jeszcze... Młodzi ludzie, wyglądający nienormalnie zwyczajnie, ładnie ubrani i bez najmniejszego szaleństwa w oczach, byli niemal dumni z odpowiedzi, że Amerykanie pod Grunwaldem walczyli po stronie polskiej, Australia leży w Afryce, Monę Lisę namalował Picasso, a Jan III Sobieski pozował do portretu Matejce. No i... Malujący malarz pokazuje kciuk, bo miesza nim farby!
W dobie zasypywania nas programami, w których ludzie, na własną prośbę, robią z siebie palantów, byleby tylko pokazać się w telewizji, mało mnie dziwi. Dążymy do unifikacji naszych potrzeb, próbujemy wszystkim wmówić, że Hiszpan musi jeść to samo co Norweg oglądając XFactora. Nie chcę tak! Chcę przemierzać Europę smakując regionalne dania, bo to na nich opiera się nasza tożsamość. We włoskiej sieci COOP sprzedają oliwki wyprodukowane w najbliższych okolicach. Przejdźcie całą Polskę i wszystkie jej sklepy, a nie znajdziecie takich smakołyków. Niby tylko oliwki... Aż się pośliniłem na samą myśl. Mało tego... Te wyroby leżą prawie na każdej stacji benzynowej! A u nas? Croissant pogania pieczoną od wczoraj parówkę o wyglądzie wacka faraona z Doliny Królów. Żenada.
Jedyna rada to odkopać nasze ciocie zakopując niektórych w ich miejsce. Sztuka jest sztuka.
Nie pisałem dwa dni i chyba dostałem jakiegoś szwunga. Trza skończyć, bo zanudziłem już chyba wszystkich naśmierć. Hej!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz