niedziela, 1 czerwca 2014

Pod wiatr...

Wyprowadziliśmy dziś na spacer rowery, przewietrzyły się i są jakby spokojniejsze. Co za cholera z tym wiatrem! W którą stronę by się nie jechało - zawsze wieje prosto w twarz. Przecież nie przekraczam setki nawet z górki, a jeżeli jadę na północ, a wieje z południa, to powinno wiać mi w tyłek. Czyżbym się mylił? Zasunęliśmy może ok. dwudziestu kilometrów, co jak na pierwszy wyjazd w roku, i tak uważam za sukces. Kości miednicy też mają swoją wytrzymałość, a takie stare jak moje tym bardziej. Miło mi także, że mój oddech po zimie się nie skrócił i targanie pod wiatr zniosłem mężnie. No i obiad smakował lepiej. Mówiłem. Jest git. Dla zalegających dziś cały dzień fotel i międlącym piloty, przypominam, że rowery na spacerze wyglądają tak:




Zaraz powiecie... Pierwszy raz pojechał i się mądrzy! Ale to jak z cnotą, pierwszy raz boli najbardziej, a im dalej, tym przyjemność większa. Idę pomiędlić pilota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz