poniedziałek, 23 czerwca 2014

No i po procesjach...

I proszę mi tu nie imputować, kolego Sławeczku, żebym brał na ryby mydło do umycia rąk, jeśli gówno złowię! Nie miałem wprawdzie na wędce suma, ale tylko z tego powodu, że w tym stawie ich nie ma, ale i tak złowiliśmy dwa i pół kilo ryb, jeden parasol i sporą gałąź. Parasol był zresztą nasz i mieliśmy silną motywację, aby go schwytać, porwanego przez wichurę. Żona i teściem i mamą rzucili się po niego jak lamparty, a ja rzuciłem się po aparat żeby zachować ich wysiłki dla potomności. Niestety, byli odrobinę szybsi od techniki i zdążyłem pstryknąć tylko to:




Za to rybki nie uciekały, bo wcześniej zostały uśpione fachowym ciosem pałki w tył głowy i skończyły na patelni. Największa ważyła może 80 dkg i wyglądała tak:



To ta rybka bez ubrania. Ale ta druga rybka również coś tam złapała...




To leszcz. tamto wyżej - Karaś. Ale ja wiem dlaczego ją złapała! Chciała popełnić morderstwo doskonałe, ale o tym za chwilę. Mało jest smaczniejszych rzeczy do jedzenia od ryb prosto z wody na patelni. Należy je oczyścić, obsypać vegetą i mąką i usmażyć na oleju rzepakowym. Nie mogłem się powstrzymać od narobienia Wam smaczku...



...bo sześć najmniejszych wylądowało na patelni tuż po powrocie. Większe czekają zamrożone. Tak więc wyprawę należy uznać za owocną. Pomijając nieudaną próbę morderstwa... Leszcz został mi podany w niecnych celach i o mało nie zginąłem od zdradliwej ości, która wbiła mi się, na szczęście, tylko w podniebienie, ale na pół centymetra! 

Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę jak męczy siedzenie z wędką na wodą... Po powrocie cała nasza czwórka padała ze zmęczenia. Do leszcza należy zatem dodać jeszcze bardziej skrytego mordercę - tlen. Taka hiperwentylacja nad wodą potrafi zatwardziałego mieszczucha przyprawić o rozstrój całego organizmu. Na szczęście trwa krótko i łódzkie powietrze przywraca utracone siły. 

Aby się nieco odtlenić poszliśmy dziś do parku helenowskiego na imprę po gołym niebem. Zimnica jak na Spitsbergenie, ale muszę przyznać, że z dobrą muzyką. Żałujcie, że Was nie było!





Najlepszy był ten gościu w zielonej bluzie. Wyglądał jak śmierć na chorągwi, ale pary tylko zazdrościć. Spróbuję opublikować film, ale wkradają mi się jakieś błędy i nie wiem co z tego wyjdzie. To świetny materiał na YouTube, bo koleś jest zwyczajnie zajebisty! Miał dobre siedem dych na karku, ale energii jak dziesięciolatek z ADHD. Nie mogę tego opublikować. spróbuję na Fb.



Życząc Wszystkim jego sił spadam do łóżeczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz