Ale to wszystko jest małym miki w porównaniu z grupą encyklopedycznych debili od ustawiania sygnalizacji. Ci to dopiero musieli się napocić, żeby tak doskonale wszystko spieprzyć.
Przypomina mi się fragment "Paragrafu 22" i historia pewnego, rozchwytywanego przez kolejne firmy prezesa, którego największą zaletą była umiejętność doprowadzania ich do bankructwa. Nikt, z całym kraju, tak doskonale się nie mylił, nikt nie podejmował tak idealnie niedobrych decyzji i nie inwestował tak nietrafnie jak on. Każdy, kto chciał zbankrutować płacił mu mu niebotyczne wynagrodzenie za tą unikalną umiejętność. Słabi ci Amerykanie. U nas takich na pęczki, a tym od ustawiania świateł dorównuje jedynie pislandia. Nie mogłem się oprzeć...
Ale...
Jak już zwymiotujemy, w drodze powrotnej, pełną dawkę suplementów na każdy rodzaj źle zidentyfikowanego kaszlu, uporamy się z szczypiącym od hemoroidów dupskiem i kupimy telewizor; kiedy spalimy dwadzieścia litrów paliwa na sześciu skrzyżowaniach i dostatecznie gęsto zaplujemy kierownicę przekleństwami, a na mglistym horyzoncie pojawią się znajome okolice naszego przybytku - pojawia się wytęskniony uśmiech, że oto... znów mamy dwa dni byczenia się robiąc zakupy; że możemy sobie pościerać kurz z mebli i przelecieć odkurzaczem dywany albo zmienić wodę żółwiowi, który pływa w swoich odchodach.
Jak to napisałem tydzień wstecz...
I czym się tu martwić?
Ale grochówkę ugotuję i tak! Muszę tylko kupić jakiś suplement przeciwko pierdzeniu. I zapach do kibla.
Pomarańcza w gównie, na przykład.
Miłego weekendu życzy Darek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz