piątek, 13 listopada 2015

Wytwarzam mgłę

Zastanawiam się mocno skąd by tu wykombinować aparaturkę do pędzenia bimberku, bo postanowiłem zająć się wreszcie czymś pożytecznym. Odkryłem w sobie duszę chemika... Nie... raczej alchemika. Wciąga mnie przelewanie, dolewanie, gotowanie, łączenie i rozłączanie. Lubię kiedy z niebieskiego robi się czerwony po dodaniu żółtego, a potem zaczyna gęstnieć i wybucha. Przydałaby mi się jeszcze jakaś średniowieczna wieża i powłóczysta szata w kolorze czarnym. Na łeb nic nie założę, bo nie lubię na łbie niczego nosić. Na głowie zresztą też.
Wyobraźcie sobie...
Wydeptane i mroczne, skręcające w prawo schody bez przystanku, prawie pod dach, kończące się dębowymi drzwiami zamkniętymi na zardzewiały skobel.
Dlaczego w prawo?
Średniowieczni nie byli tacy głupi.
Wiedzieli, że większość ludzi jest praworęczna i na takich schodach trudniej im atakować mieczem także praworęcznych obrońców. W odwrotnym przypadku będzie trudniej. To oczywiste.
No dobra...
A za drzwiami obszerna komnata i kilka stołów. Coś paruje... i... puszczając smrodliwe bąbelki, rozlewa się mgłą po podłodze. Wśród oparów przesiaduje Philippus Aureolus  Theopharastus von Hohenheim, bardziej znany jako Paracelsus i odkrywa nowy smak zielonej herbatki.
Fatalny przykład, bo ja prowadzę codziennie samochód i herbatki pić nie mogę.
No to kroczy imć...
Baltazar Smosarski, z etatu lekarz Zygmunta Augusta, a z zamiłowania poszukiwacz filozoficznego kamienia. Ten bardziej pasuje, jako że jest także jednym z bohaterów mojej książki i dostał ode mnie tak wiele cech charakteru, których z pewnością nie miał, że łatwiej mi za niego mówić.
Se kroczy i kroczy...
Przelewa i wącha.
Tu powącha, tam spróbuje i kroczy dalej olewając kolejne upuszczanie krwi ostatniemu z Jagiellonów. Miernego i napompowanego litewskimi hormonami władcę, którego plemniki na widok Radziwiłłów wolały popełnić samobójstwo.
Zgubiłem wątek...
Aha!
To pędziłbym sobie ten bimberek na wieży, skryty po kolana w rozmrażającym się sztucznym lodzie i pędził go na wschód.
Jak to napisał pewien mocno inteligentny bloger...
Rosja, która wykradła niegdyś od Amerykanów technologię bomby atomowej, mogła wykraść od rawskich sadowników (to te buraki spod Rawy Mazowieckiej), technologię sztucznej mgły. Sadownictwo polskie jest silniej rozwinięte od rosyjskiego... dodaje uczony bloger.
Ten bloger to Janusz Wojciechowski, ełroposeł Prawa i Sprawiedliwości. Kocham Wojciechowskiego! Był niegdyś w PSL, chyba... znana gęba.
Tak dziwnie się składa, że większość alchemików była Żydami, a po nich niczego dobrego spodziewać się nie należy. Wszak to Żydzi ukrzyżowali pewnego Polaka o jakże regionalnym imieniu - Jezus. To oni mordują światową gospodarkę i kręcą filmy ze Szwarceneregem, znanym austriackim pejsiarzem.
Przynudzam dziś jak rzadko kiedy i nie mogę dojść do meritum.
A ja zwyczajnie muszę, najpóźniej za dwa tygodnie, skombinować bimbrownię, żeby przegotować winny zacier na kilkanaście litrów grappy. Pożyczcie mi! Podziałkujemy się!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz