Pismeni, racząc nas swoją chorą wizją demokracji, zapadają na znaną z historii chorobę, która objawia się gwałtownym przyrostem własnego ego. Nazwałbym ją "egofobią". A to świat dyktatorów, którym ja gardzę. Fatalnym jej skutkiem jest także przemożna potrzeba wypowiadania się w imieniu całego świata i poczucie bycia jego pępkiem.
Oczywiście próbują pozować na demokratów, ale wychodzi im to jak gówno przez wentylator. Trawić podobny poziom smrodu mogą jedynie ludzie pozbawieni węchu, że o podstawach higieny nie wspomnę.
Zwykle brak jakiegoś zmysłu powoduje rozwinięcie ponad normę innego. U sporej części Polaków tak się nie dzieje... Ba! Wyrównywanie zastępuje atrofia.
Po diabła komuś słuch, skoro mózg nie daje gwarancji zrozumienia słów?
Mam wrażenie, że właśnie doświadczamy atrofii mózgów.
Organ nieużywany zamiera. To nie jest moja teza, to ogólnie znany fakt. Inaczej wciąż mielibyśmy skrzela, skrzydła i ogony. No, może z tymi ogonami to przesadzam...
To rozlazłe babsko, robiące za premiera, wiecznie śmie mówić coś światu w moim imieniu...
- "Naród tak chce, a my go słuchamy"
- "To naród nas wybrał!"
Osobiście znam tylko dwie osoby, które głosowały na PiS. Reszta zapewne sterczy pod Jasną Górą próbując wymodlić ogólnoświatowy powrót inkwizycji.
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, wszyscy mnie ignorują...
- Następny proszę!
Mam nadzieję, że to Ta baba...
Podczas Rewolucji Francuskiej, pod szafotem, siedziało zwykle kilka kobiet, które spokojnie robiły na drutach licząc spadające głowy. Jestem głąbem w języku żabojadów, jakoś się one nazywały, ale nie wiem jak. Madamme Szydło przypomina mi takie postaci. Nie przeszły do ogólnie znanej historii. Ciągle wierzę, że historia lubi się powtarzać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz