niedziela, 10 stycznia 2016

Więc pijmy wino, szwoleżerowie...

Muszę przyznać, że niedziela nam nie spełzła, bardziej przeleciała. Cztery godziny z WOŚP, na lekkim mrozie, nastrajają optymistycznie, a mnie osobiście zaraz nachodzą wspomnienia z roku 1908 i moja pomoc Marysi Konopnickiej w pisaniu pewnego wierszyka. Nazwaliśmy go później dumnie "Rota", ale to od rotmistrza Rotackiego, w którym Maria się podkochiwała bez wzajemności, no bo co tu ukrywać, była dość szpetna, choć mądra. Z Rotackiego był gładysz, ale z kolei okrutny głąb. Mam jeszcze w pamięci obraz owego pożeracza niewieścich serc, a wyglądał jakoś tak:


Tak to historia pozbawia mądrych bycia ładnym i na odwrót.
Zwiedzając kilka lat wcześniej odległą Persję, Konopnickiej nie przypadła do gustu ichnia kuchnia i zachowanie kelnerów dlatego zaproponowała frazę:
"Nie będzie pislam pluł nam w talerz,
zatruwał śliną dzieci..."

Prorocze słowa Marysi mają dziś zgoła inny wydźwięk, ale kto to wówczas mógł przypuszczać...
Było kiedyś lepiej, oj było...
Wiele bab zaciska uda na widok mundurowych. Po co daleko szukać...


Im lepiej zabezpieczony, tym chętniej.



Czasem wystarczy samo nazwisko...


Chciałem o WOŚP, ale znowu zbaczam z tematu. Mam niemal pewność, że dzisiejszy finał przejdzie do historii jako najbogatszy i życzę im tego z całego serca.
No, bo jak można nie wysypywać się z kasy, kiedy można było sobie, na przykład: pooblepiać serudszkami psa...


...albo pogłaskać konia....


...Nawet poudawać Hellsa Andżelsa za dychę...


...pokibicować naszym i, po raz kolejny, wpaść w ramiona obcych faciów, bo umiom latać.
Choć ten akurat obcy nie jest, bo to nasz kolega od pierwszej światowej, globtrotuar i dziennikarz, Radek Wilczek, którego serdecznie pozdrawiam.




Dzisiaj tak bardziej obrazkowo i bez morału, ale nie chce mi się już walić w klawisze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz