wtorek, 15 listopada 2016

Fobie, czyli... i hate my body

Amerykanie mają kolejny problem. Angelina Jolie waży ponoś już tylko 39 kilo...
Nie chcę być złośliwy...
Właściwie to chcę być!
Gdyby nie pozbyła się swoich okazałych cycków, ważyłaby pewnie ze 45! Brzmi trochę lepiej, co?
I chyba wygląda także. Ponoć jednak, jak donosi "National Enquirer", sławna córka sławnego taty cierpi na raka, anoreksję i paranoję. To trzy, pozornie wystarczające powody, do utraty wagi.
Ale czy aby na pewno?
Pomińmy nowotwory. Każdy panicznie się ich boi, ale dotyczy to tylko tych, którzy są zdrowi. Chorzy na raka zmieniają swój stosunek do choroby i, po chwilowym załamaniu, próbują z nią jakoś żyć, a więc nie o tę chorobę chodzi.

Każda kobieta uważa, że jest za gruba, wiele z nich wcale się zresztą nie myli, ale obraz wychudzonej do granic przeżycia kobiety, jest potworną męką dla oczu.
Raz w życiu miałem ogromną nieprzyjemność widzieć anorektyczkę. Nie pamiętam gdzie to było, ale raczej w Szwecji...
Łażąc po jakimś zaciemnionym i wyludnionym markecie, kątem oka dostrzegłem nadchodzącą zjawę. Pomyślałem... Kostucha po mnie przylazła i zadrżałem ze zgrozy.
Ale zaraz obudził mnie rozsądek... Żeby kostucha w mini, w Lidlu, w południe? W Jönköping?  Nieeeee! Tak, to było tam... Nonsens tego spotkania był tym większy, że ów szkieletor kupił cztery butelki piwa. Pewnie zrobiła zapasy na cały rok.
Jestem absolutnie przekonany, że kobiety częściej zapadają na choroby psychiczne. Nie mają po części innego wyjścia, bo przedwczesna śmierć męża zmusza je do rozmowy z psami, kotami i straży żyrandola.
Zachęcam wszystkich do prostego testu. Ilekroć przechodzę obok cukierni, a mam ich wokół siebie pewnie z piętnaście, liczę ilość stojących w kolejce mężczyzn. Mało mam do liczenia, bo stoją zwykle same kobiety. Jakoś nie chce mi się wierzyć, aby kupowały ciasteczka wyłącznie dla ukochanych mężusiów. Siedem tysięcy kalorii w postaci zapieczonej melasy z jagodami, szczególnie po kolacji, rozładowuje większość kobiecych stresów prawie do rana, a odpowiednio dobrana porcja Alugastrinu z suplementem na idiotyzm, rozpuszczona w kawowym likierze i bezą, bezapelacyjnie pozwoli dotrwać do pobudki.

Piszą, że Angelina ma anoreksję i paranoję. Dal mnie to jest to samo. Miała przystojnego męża i spoko życie, ale powiedzieli jej żeby nie jadła ciasteczek i obcięła sobie cycki. Gratuluję inteligencji.
Po części to się jej nawet trochę nie dziwię. W kraju gdzie jeden grubas, jednym krokiem, jest w stanie naruszyć wątłą równowagę uskoku San Andreas, niemal nie wypada nie zachorować na łeb.
Pewnie dlatego mają teraz Trumpa za prezydenta. Za cztery lata zostanie nim myszka Miki. 

A tak z drugiej strony...
Widział kiedyś, ktoś, anorektyka?
- O bejbe! Chcę być taki szczuplusi, mieć taką kościstą dupkę... A to mięcho na bicepsiku! Oł noł! Moje kości są takie seksowne! Yes, yes, yes!
Kpina!



Jutro robię naleśniki na ostro z mięsem i pieczarkami.
Pojutrze walnę golonkę w piwie, a na piątek i sobotę przewiduję wątróbkę. Angie, wpadaj! Puszczę ci TVP1 i obżerającą się w sejmie Pawłowiczównę.
Nie! Lepiej nie, bo paranoją nie są dotknięci tylko piękni i bogaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz