wtorek, 22 listopada 2016

Pierwsza opowieść z cyklu: Erotyczne wyznania posłów

Chce mi się...

Boski Wiatr, nasz Jarosław z woli bożej - Kaczyński, ostoja demokracji, protoplasta piastowskiego rodu Kuprów, synchroniczny lingwista, półbóg i mokre marzenie ugandyjskich pederastów, rzekł:



Fakt.
- "Koń jaki jest, każdy widzi. Zarys konia jest mniej więcej taki sam".


Mniej więcej... ale tylko w parze:


Idzie sobie koń, a tu na drzewie siedzi krowa...
- Co ty tam robisz? - pyta...
- Śliwki se jem.
- Przecież to brzoza!
- Mam śliwki w reklamówce, debilu!
- A śliwowicę?
- Tyż. Spieprzaj dziadu, bom nie sama.
- A z kim?


- Zmień lepiej gałąź.
- Na którą?
- Tę po prawo.
- Aleś ty durna!


A jak mam to zrobić, tak?


- Głupia krowa...


- Shitbull! Przecież wiesz, że u mnie wszytko zawsze odwrotnie... Ty mój draniu, mniam, mniam...


- Ciszej, bo ci szczęka stanie w poprzek. Polecimy w ślinkę?


Yes, yes, yes! Ale więcej to tylko po ślubie, bo jestem:


- To wreszcie na coś się przydasz.


- Oj tam, oj tam... Wiesz... Jak tak nie ciebie patrzę z góry, to ciepło mi się robi na sercu.
- Pierdzielisz... Cycek wpadł ci do zupy! Złaź z gałęzi, będę delikatny...


- Osz Ty mój Dżejmsie...


- Przy Tobie czuję się taka napakowana...


Jak to powiedział Jerzy Urban...
"I tak powiedziałem więcej, niż wiem..."

Nie znaczy to wszakże, że ja nie powiem kiedyś jeszcze więcej. Jeżeli mi się oczywiście zachce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz