Powrócę na chwilę do mojego wczorajszego wpisu o lewakach...
Nie jestem aż takim ciołkiem, aby nie wiedzieć, że słowa miewają różne znaczenia, ale nie mam aspiracji robić tu za profesora Miodka. Daleko mi do jego wiedzy i inteligencji, zajmę się więc czymś na swoją miarę...
Napiszmy więc pozornie niewinne słowo: kosmita i poprzyjmy je zdjęciem...
Zakładam się o dychę, że nikt nie wie, czy aby tak mogą oni wyglądać, ale wystarczy dołączyć takie...
... i wszystko staje się jasne! Wystarczy to coś jedynie rozebrać...
Wybaczcie na chwilę, ale zrobiło mi się niedobrze...
Już ok, ale dzisiejszego śniadania to ja już nie strawię.
Nieopisana demagogia kato-prawicy próbuje zjednoczyć naród poprzez wysysanie mózgów. Zdaję sobie sprawę, że istnieją jednostki, którym jest on całkowicie zbyteczny, a jeśli już, to działa w systemie zero-jedynkowym przyjmując wiadomości na poziomie "tak" i odrzucając resztę z poziomu "nie". Taki program.
Trzeba teraz posłużyć się przykładem...
Od roku słyszę mniej więcej to samo.
- "My mamy genialny plan i chcemy to wszystko tak cudownie ułożyć. Prosimy! Przyłączcie się do nas! Wyciągamy dłoń!"
Gówno wyciągacie, nie dłoń! Dajecie podprogowy sygnał cymbałom z poziomu permanentnego "tak" do nienawiści, bo doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że nikt myślący was nie poprze. To forma pozbywania się wrogów.
"My jesteśmy tacy kochani, a oni są przeciw!? Zdradzają nasz kraj, naszą kulturę. Zdradzają naszego najukochańszego naczelnika. To świry, których trzeba tępić!"
To jest prawdziwy przekaz!
Ciąg dalszy jest oczywisty. To pełne wyrachowania działania zmierzające do wytępienia opozycji, która mogłaby zagrozić panoszącej się głupocie; jeszcze chwila, a usłyszymy o tysiącletniej Rzeczypospolitej!
Przykładem takich działań jest propagowany język z kompletnie kretyńskim słowem: "lewak".
Z moich wiadomości wynika, że po raz pierwszy użył go Lenin określając do tych, którzy ponoć byli bardziej na lewo od niego.
Co więc mamy?
Pseudo-prawicę odwołującą się do historii najgorszego sortu komunistów. To wielka sztuka być skrajnie lewicowym prawicowcem, dla których największym zagrożeniem jest wydumana lewacka lewica; a ja jestem zdecydowanie za głupi abym mógł to komuś wytłumaczyć.
Oni też mają z tym wyraźny problem; skala zapętlenia się w opisywanym absurdzie spoczęła na dnie, a wyłowić mogą ją jedynie ci, którzy nad nią się nie zastanawiają.
Jakież to proste!
Tam są lewaki, Żydy, masoni i Tusk, a tu my, świetlista przyszłość w Chrystusie!
Żywię wielką nadzieję, że to jednak zdecydowana mniejszość.
Znowu naszły mnie torsje...
Wiecie dlaczego Lenin wymyślił to słowo?
Wcześniej nazywano ich anarchistami...
Przyznaję się!
Jestem anarchizującym lewakiem i skarbnikiem loży masońskiej bez napletka. Jestem także zbyt kulturalny, aby powiedzieć prosto w oczy wszystkim kosmitom: Pocałujcie mnie tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Nie!
Nie mogę jeszcze skończyć!
Wśród masonów jest taka zasada...
Dla kogoś, kto został najwyższym dostojnikiem loży, kolejnym etapem kariery będzie zdegradowanie go do najpośledniejszego jej członka. Tak więc...
Jeżeli Jarek został już naczelnikiem, to za niedługo powinien czyścić miejskie szalety...
Czego sobie i Wszystkim serdecznie życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz