Nawet gdyby żył sto pięćdziesiąt lat w doskonałym zdrowiu, to i tak byłoby mi niebywale smutno z powodu Jego odejścia. Jeszcze smutniejszy jest sposób opisujący tę stratę w mediach...
Zmarł wybitny aktor... miał 80 lat..
Zapraszamy do reklamy... Saturn radzi. Myśl technologicznie!
Jestem trochę niesprawiedliwy, wiem, ale czy nie mam racji?
Każdą wiadomość w mediach musimy okupić kilkoma minutami pieprzenia o suplementach. Idioci łapiący się na ten bełkot przeżyją z pewnością Matuzalema płodząc swojego Lamecha jakoś pod dwusetne urodziny. Jakiż to odpowiedni wiek na pranie pieluch!
Słusznie chyba zakładam, że jego ukochanej żonie - Ednie, biologia sprzyjała także. Historia nie wspomina wprawdzie nic o jej wieku w dniu poczęcia, ale te sto pięćdziesiąt musiała mieć! Powiedzmy sto czterdzieści... Wydział geriatrii stał podówczas na wysokim poziomie.
Doczytałem się, że współczesna rekordzistka w długości żywota zeszła z tego łez padołu w wieku 122 lat i 164 dni. Dla wieku pełny szacun, dla seksuologów brak tematu na doktorat. Pozostaje współczucie dla francuskiego ZUS-u.
Dziewięćdziesiąt osiem lat jarała szlugi i piła Porto, do setki jeździła rowerem, spotkała Van Gogha i miała prawie czterdziestkę kiedy wybuchła Pierwsza Światowa. Jest czego zazdrościć? Nie bardzo. Pochowała dzieci i wnuki. Radość z życia marnie się ma do jego długości. Czasem wystarcza krótki epizod.
Maniuś żył akurat tyle, ile potrzeba. I zasnął. I zapewne śnić będzie o czymś przyjemnym. Życzę mu tego w dalszej drodze.
Bo najlepszym suplementem na szczęście jest powiedzieć sobie na łożu śmierci: było warto i czas się spakować na podróż bez powrotu.
Cześć Jego pamięci!
Podróżuj, Maniuś, wraz z żoną i przyjaciółmi przestworzami poprzez wieczność ku uciesze tych, którzy zaczęli tę drogę przed Tobą cierpliwie czekając aż do nich dołączysz. Bo co tu ukrywać... Nikomu się w podróż specjalnie nie spieszy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz