wtorek, 22 marca 2016

Zwapnienie szyszynki czyli... jak stałem się doktorem House

Zbliżają się święta i każdy będzie mieć w domu sporo jaj. Będzie rosół i goście. Będziemy polewać się wodą albo perfumami. Bandy debili będą latać z wiadrami pełnymi kranówy za jeszcze głupszymi dziewuchami, które będą udawać, że boją się polewania. Przejdziemy także na czas letni, który jest wymysłem kompletnego idioty i wpienia większość ludzi normalnych swoim bezsensem. Należę do grupy niereformowalnych śpiochów i zabieranie mi godziny snu uważam za szczyt chamstwa i nietaktu. Moja ukochana melatonina, którą produkuję przecież jedynie podczas snu, opieprza mnie dobre dwa tygodnie po zarządzeniu letniego czasu i wykrzywia mój biologiczny zegar jak na obrazie Salvadora Dali. Wiarygodne źródła podają, że jest to czas zwiększonej ilości zawałów i innych choler trapiących wszystkich niedospanych z rozregulowaną szyszynką. Domyślacie się zapewne do czego piję...
Nasi rządzący raczej nie wiedzą nic o działaniu tego gruczołu, znajdującym się gdzieś w mózgu..., bo najpierw trzeba go mieć...
Ale, brnąc głębiej...
Ta cała szyszynka... jak nie naprodukuje melatoniny, to nie możemy spać, bo nie mamy melatoniny, którą produkuje szyszynka, bez której nie możemy spać. To oczywiste! A zaburzenia szyszynki, w dłuższym okresie czasu, powodują zaburzenie rozwoju gonad, a te umożliwiają rozmnażanie płciowe. No i już wiemy dlaczego Kaczor nie ma dzieci ani szyszynki, a Pawłowicz dodatkowo jeszcze rozumu. Za dużo pracują nocami. Jak cały pis zresztą. Jeżeli na dobitkę powiem, że najwięcej gonad produkują tasiemce...
A może się mylę? Wszak to jednak szyszynka produkuje także dimetylotrypaminę, która jest silnie psychodeliczną substancją, a której efekty działania obserwujemy u takich tuzów pislandii jak choćby Antoś i Radziwiłł. Problem jest powikłany, a możliwości leczenia wręcz nieograniczone. Lekarze! Do dzieła!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz