niedziela, 13 marca 2016

Pomroczność parkingowa

Siedzę kiedyś w aucie pod Biedronką. Wjeżdża kobitka w Punto. Parking jest spory i pusty, z jednej strony sklep, z drugiej ulica. Auta parkują zwykle równolegle do ulicy, po bokach. Kobieta parkuje zastawiając niemal całe wejście do sklepu i myśli. Ktoś wychodzący rzuca jej wiąchę. Ona myśli. Wreszcie odblokowuje jakiś plik i cofa dwa metry. Myśli. Cofa jeszcze dwa metry i myśli. Dwuletnie dziecko na foteliku z tyłu ogarnia paroksyzm śmiechu, kiedy mama po chwili zatacza na parkingu kółko i staje w tym samym miejscu. Po serii kilku następnych i równie mało skoordynowanych z logiką próbach zaparkowania, z Biedronki wychodzi mąż i zmienia dziecku pampersa. 
Odważy facet. 
Wolałbym jakiś OS z Sebastianem Loebem w rajdzie Meksyku niż siedzenie obok osoby, która nie umie znaleźć miejsca na pustym parkingu, na który swobodne wjeżdżają dwa tiry i dziesięć osobówek. 
Nie rozumiem jak można tak szastać bezpieczeństwem na drogach dając prawo jazdy podobnym niemotom!
Dawno temu stworzyłem wpis o kobietach z wózkami w Biedronce właśnie. Doszły nowe spostrzeżenia. Zwróćcie uwagę będąc na zakupach. Osiem kobiet na dziesięć skręcających wózkiem w lewo ma skierowaną głowę w prawo i zawsze zatrzymuje wózek obok największego słupa w sklepie, tarasując przejście i trzeba głośno na nią huknąć, aby przebudziła się z letargu. W rewanżu otrzymujemy wzrok Bazyliszka na spidach i szacunek wędkarza dla dżdżownicy na haczyku.

Miałem dziś napisać coś o narcystycznych zaburzeniach osobowości i potrzebie dopieszczania naszych dzieci przynoszących niezgrabne rysuneczki z dumą na twarzy. Opisywana mama poszła dalej; była widać po jakiejś psychodynamicznej psychoterapii, na której nauczono ją, że bywają o wiele bardziej dynamiczne metody wykazania o ile łatwiej sprawić dziecku radochę bez kupowania mu kredek.      





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz