piątek, 18 kwietnia 2014

No nie... Muszę się przyczepić! Kobity! Jeżeli już musicie prowadzić auta, to wprowadzajcie w tę czynność odrobinę rozsądku! Ja wiem, że nasze wiadukty są zbyt niskie, bramy za wąskie i właśnie dostałyście nowy przepis na pierogi z kalmarami w wiśniowym sosie. Na dodatek Jadźka kupiła nowe baleriny na koturnie i   optycznie wydłużającą, ową Jadźkę, nisko zapinaną bluzkę w serek, podkreślającą Jadźki talię poprzez kopertowe wiązanie i asymetryczny dół, całkowicie zasłaniający ogromną dupę rzeczonej Jadźki, ale tylko do czasu, aż wspominana już, chyba, Jadźka, jej nie zdejmie, co czyni nader chętnie i w najmniej spodziewanych miejscach, na prośbę amatorów, jakżeby inaczej, wątpliwych wdzięków Jadźki. To suka! Paraliżujący zazdrością opis tak dalece dekoncentruje umysł, że na skupienie się nad tym czymś okrągłym przed nosem, nie ma już miejsca.
Moje ukochane miejsce do obserwacji ludzkich zachowań, Biedronka, codziennie odkrywa nowe zasieki głupoty, w której panie za kierownicą przewodzą. Jakiś cymbał bowiem, postawił przed wjazdem otwieraną bramkę. Należy zatem podjechać autem blisko jakiejś durnej szafy, wcisnąć niewidzialny przycisk wydający bilet i otwierający szlaban. Już sam opis powyższych czynności przekracza zdolności pojmowania co drugiej właścicielki bolidu marki Nissan Micra, zaś podjechanie pod ową szafę, to jak zdobycie 147 punktów za jednym podejściem w Snookerze przez jednorękiego i niedowidzącego karła. Ile może być wersji takich prób zdobycia biletu nie wiem, bo jeszcze nie wszystkie panie wjechały. Ich inwencja komplikowania spraw najprostszych jest niepojęta, a przecież należy jeszcze kiedyś wyjechać! No i zaparkować na obszarze dwóch boisk do tenisa, co przypomina lądowanie Challengerem w ogródku. Niedawno byłem świadkiem jak jedna blondynka stanęła na środku placu i, po pięciu minutach myślenia, zaskoczyła co zrobić. A zrobiła tak: Wysiadła i poprosiła jakiegoś czekającego w aucie, blisko wejścia do sklepu, gościa, aby wyjechał. Myślałem, że przywiozła ze sobą umierającą prababkę z Botswany, która w przedostatnim tchu życia postanowiła się zbliżyć do cywilizacji i przekonać się na własne oczy, że jedzenie nie musi zawsze uciekać. Ale nie! Z Pandy wyskoczył zdrowy dzieciak i ogolony na łyso burak o twarzy kaszlącego spaniela. Oczywiście miejsc na parkingu było w bród, ale ona miała swoją koncepcję.
Radosna twórczość wprowadzania nowych zasad ruchu drogowego przez panie z prawem jazdy, jako żywo przypomina mi bliżej nieznany ustęp z Biblii...
"Znudzeni kolejną powtórką opowieści Jezusa, Święty Piotr i Święty Paweł skryli się za skałą i jęli grać w kości. I podjął kości Święty Piotr i wyrzucił oczek siedemnaście, co jest w tej grze liczbą wysoką. I podjął kości Święty Paweł i wyrzucił oczek osiemnaście, co jest w tej grze liczbą najwyższą. Skrytych za skałą dostrzegł Jezus, podszedł, podjął kości... i wyrzucił oczek dziewiętnaście. Drogie Panie... Tylko bez cudów!
Dobranoc.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz