czwartek, 3 kwietnia 2014

Z powodu awarii mojego auta, przemieszczałem się kilka dni środkami komunikacji miejskiej i doszedłem do wniosku, że telefony komórkowe wymyślono dla podróżujących nimi pań. Tak mniej więcej trzy na osiem, tuż po wejściu do tramwaju, sięgają do swoich przepastnych torebusi po telefon i zaczynają gadać. Banalność tych rozmów wręcz straszy. Na dodatek owe komórkomanki mają, delikatnie mówiąc, donośne głosy, tak że słychać je z każdego miejsca w pojeździe. Ostatnio dowiedziałem się ile trudu wymaga złożenie reklamacji na buty za 263 złote. Biedaczka kupiła najdroższe w sklepie, w których spokojnie powinna przechodzić do emerytury, a tu masz ci los... Po 4 miesiącach coś pieprznęło i bidulka została na bosaka. Darła się na cały autobus, że poda ich do sądu, straszyła nawet Urzędem Skarbowym. Najzabawniejsze było to, że rozmawiała z koleżanką, a nie sprzedawcą obuwia, ale to okazało się dopiero na końcu.
Inna, tuż obok mojego ucha, doprecyzowywała marszrutę do domu i dobre dwa przystanki ustalała szczegóły, który sklep i w jakiej kolejności powinna odwiedzać. Zakładam się o swoją cnotę, że robi to codziennie. Łatwo zorientowałem się także, które z rozmawiających i kiedy będą wysiadać, bo zwykle, półtora przystanku wcześniej, zaczynają się żegnać. To ważna chwila, chałupa tuż tuż, a jeszcze tyle do powiedzenia! Gonitwa myśli rozsadza czaszkę, bo przecież wciąż nie wiadomo co u Andrzeja i czy Irena zamiotła dziś w kuchni?
Jakie to szczęście, że jeżdżąc po mieście autem, nie słyszę o czym tokują ufryzowane damulki w swoich porysowanych SUW-ach! Porysowanych przez te cholernie wąskie bramy, które niczym kat, zastawiają życiodajną przestrzeń przed nimi.
W kabarecie "Dudek" był taki skecz o dwóch Żydach w parku narzekających na swoje połowice.
- Moja żona to cały dzień mówi i mówi i mówi...
- A co ona mówi?
- A tego nie mówi.
Kobity! Litości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz