środa, 30 kwietnia 2014

Niedawno żonusia udostępniła film, na którym jakiś, chyba amerykański, komik, opowiada o różnicach w mózgach kobiet i mężczyzn. Każdy wie, że muszą być ogromne! Każdy, z obu stron barykady. Opis różnic mógłby zapełnić setki tomów różnorakich rozpraw, zmieniających punkt widzenia w zależności od płci. Ja także mam swoją wersję!
I znów będę się narażał... hi hi. Jak ja to lubię!
Trudno nie zgodzić się z owym Amerykaninem, iż facet to konstrukcja prosta, ale czy koło nie jest bardziej przydatne niż ośmiokąt foremny? Zerkałem niedawno na ładniutką rowerzystkę. Jechała prosto na parasol obok kwiaciarni. Zastanawiałem się: walnie czy nie? Walnęła. Ale pytanie dlaczego? No, bo chciała oprzeć rower o budę z wieńcami i Strelicją bez przybrania.. Pomysł rozumiem - wykonania nie. Widok pięciu kobiet w kolejce i dwóch za ladą, uderza mnie z siłą dziewiętnastu facetów w ogonku obok. Ogromne koszyki w markecie wypełnia nam sześciopak, musztarda, połówka i 0,33 l. Tymbarku o smaku brzoskwiniowym, pod warunkiem, że nie jesteśmy drżącym weteranem Powstań Śląskich z kartką, bo wówczas kupujemy dodatkowo dwie kapusty i razowca. A to drżenie dłoni, to niestety, wynik lat paraliżującego nas strachu przed naszym ukochanym skarbem, który już od progu ogląda razowca przez lupę, waży kapustę i nie przestanie, aż nie dopatrzy się znaczących uchybień. Wówczas to wciśnięty gaz załącza turbinę, słychać świst wirowanego wewnątrz powietrza i spieprzamy na dopalaczu wymienić kozi przysmak, który i tak skończy w klozecie.
Podczas wspólnej rajzy po supermarkecie nie ośmielam się wchodzić między regały kosmetyków czy kawy. To jak brnięcie przez siedem tomów - "W Poszukiwaniu Straconego Czasu", przegryzając kilogramem niedogotowanych na parze pyrów, bez soli. Żeby nie było tylko o wadach kobiet. My także je mamy. Częstokroć uwypuklają się one w trakcie ochoty na przedłużenie sobie własnego interesu. Owocuje to zakupem skutera o wdzięcznej nazwie "Grizzly", w wieku podeszłym, albo stuningowanie leciwego "Seicento", zaraz po maturze. Jedno i drugie posiada podobną moc sprawczą. Ale gdzież równać się nam do bluzgającej nastolatki w spodniach przed pępek i baleronowatej bluzeczce, akcentującej nachalnie ilość pochłoniętych hamburgerów.
Kurde, a miałem o mózgu...
Właściwie to o nim cały czas piszę.
Nasze zachowania są wynikiem stopnia skomplikowania połączeń w tymże. Albo ich braku. W pradawnych czasach kobietom, aby zrobić pranie, wystarczał potok, kamień i podkasana spódnica. Dziś do każdego prania musi mieć szesnaście pojemników z chemikaliami, prąd, pralkę i maturę, aby połączyć to w całość. Efekty niweczą zabiegi, bo firanki nie są bielsze, a plamy zostają. Co? Może tak nie jest? Mózg się rozrasta, ale nie nadąża za zgrają wygłodniałych sępów z telewizji, próbujących nam wcisnąć kolejny kit o magicznych właściwościach jakiejś brei w butelce.
Niezależnie od różnic naszych mózgów, uprasza się o większą nad nimi kontrolę. Ale tym zajmuje się właśnie mózg... I jak tu dojść do ładu?

1 komentarz:

  1. Dawno nikt tak o mnie nie mówił... żonusia" Dzięki Ci, Panie, za bloga...!

    OdpowiedzUsuń