czwartek, 1 maja 2014

Nadciągnął Weekend!!!


Jak tam pierwszy dzień grillowania? My w ten weekend raczej siedzimy w Łodzi i nie pojem spalenizny.
W ramach rekompensaty, wybraliśmy się po obiedzie do Manufaktury na łaziorowanie. Koncertowało kilka kapel, których nazw nigdy nie słyszałem. Sama elita X-Factor, czy jakoś tak. Tyż nie wiem o co biega. Zakładam, że Wy wiecie więcej, zatem się nie wymądrzam. Ludzi bez liku, piwo po dychu i wieje jakiś przeszywający wiatr. Przewidująco włożyłem tylko koszulkę bez rękawów. Po pięciu godzinach pod chmurką trząsłem się jak osika na głodzie.
Zaczęło się jednak milusio. Ponieważ byliśmy po obiedzie, żonusia zamówiła tylko małą przekąskę w knajpie meksykańskiej, a przekąska wyglądała tak:



To oczywiste, że nie powinna być większa. I wcale nie zaczęła jeść łapczywie...




...ale, w końcu, mięliśmy dotrwać do koncertu "Dżem", a w obliczu nadciągającego mrozu z północy, lepszy byłby tylko skarmelizowany foczy tłuszcz  z rozsądną porcją foczej polędwicy. Musi ją mieć, bo od niedawna, ma ją każde stworzenie. Weźmy takiego kurczaka... Toś to sama polędwica z golonką. Samo zdrowie! Popchnięte Tequila Sunrise umożliwia ciągnięcie sań przez kolejne kilometry bez zadyszki..Ciągnijmy więc...
Kurde! Co te kobity mają za pęcherze?! W kibelku z trójkącikiem, każdy wyrabia się w paręnaście sekund, przed drzwiami pustki, a w środku na dodatek częstują drinkami. Baby stoją grzecznie w kolejce dobry kwadrans. Sorki... Kobiety. 
Dawno temu pracowałem w jakimś biurze. Był tam, rzecz jasna, kierownik. Zawsze po wyjściu w kibelka mył tylko kciuka i wskazujący. Może to jest jakaś podpowiedź?
Nie przetrzymałem całego "Dżemu", bo moje drżące szczęki zaczęły pożerać język. Jak to miło, że kaloryfery jeszcze grzeją. Z niecierpliwością czekam na kolejny dzień lenistwa.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz