niedziela, 25 maja 2014

Ełroposły na start!

I jak tam głosowanie? Skorzystaliście? Pewnie co piąty... To tak statystycznie cztery  głosy na pięć rodzin. Taka reklama...
Byłem kiedyś z synem w parku pograć w ping-ponga. Są tam dwa kamienne stoły i pancerna siatka. Dawniej każdy stół otaczała opaska z aluminium, ale jacyś fani skupów metali je poodginali, bo nie dali rady wyrwać. Przywiozłem nawet młotek, żeby to naprostować, ale szło mi jak po grudzie i odpuściłem. Oni nie. W końcu wyrwali. Stoją tam teraz szczerbate, można się przyzwyczaić. Ale ja nie o tym... W trakcie naszej gry przyszło dwóch studentów. Gadali o uczelni więc się domyśliłem. Wyglądali na inteligentnych. Niestety, w pewnym momencie jeden powiedział, mniej więcej, tak:
- Widziałeś tę nową reklamę Plusa? Coś niesamowitego! Ale mają fantastyczne promocje!
Żyjemy w świecie opanowanym przez reklamy. Połowę czasu spędzanego przed tv, napychamy kieszenie dostarczycielom prądu, oglądając pięćsetny raz Lewandowskiego z małżonką siadającą na walizce, albo uśmiechniętego Kavina Spacey z rękami w kieszeniach. Nie mam pojęcia czego te reklamy dotyczą, bo nie po to Bóg stworzył piloty, abym miał się denerwować.Wiem jedynie, że jest ktoś o nazwisku Lewandowski i chyba to jakiś piłkarz. Każdej jesieni musimy koniecznie zapierdzielać osiem razy dziennie do apteki na konsultacje, każde pierdnięcie może wywołać lawinę nieszczęść w organizmach istot żywych, a my musimy (!), okiem oszalałego medyka, analizować przyczyny, chronić się przed skutkami i kupować... i jeszcze raz kupować, każdego bzdeta zaśmiecającego nasze półki, aby podleczyć każdy nasz kompleks, fobię albo zachciankę. Na to wszystko nie trzeba dużo. Wystarczy włączyć na pół godziny telewizor. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że wciąż jesteśmy na to podatni. Krzywimy się na powtórkę wczorajszego obiadu, ale niedogotowaną telewizyjną fasolkę, wcale nie po bretońsku, wpierniczamy całe miesiące. Nie puchniemy od niej, nie mamy wzdęć i jeszcze rozmawiamy o niej w towarzystwie. Raz naszła mnie jakaś cholera i dałem się nabrać na cudowną promocję w T-mobile. Klnę ten dzień każdego poranka, a banda oszustów to najłagodniejsze za słów, jakimi mógłbym tę cudowność określić. A mimo wszystko zawsze spotykam kogoś, kto zupełnie z własnej woli, niezależnie od inteligencji czy wykształcenia, nabiera się na to gówno. Widziałem jakiegoś emerytowanego profesora, który wycofał wszystkie oszczędności z różnych miejsc i wpłacił do Amber Gold. Teraz ma pretensje do państwa! Osz... Ty głupi, profesorski, capie!
Ja wiem, że ludzie z wiekiem stają się bardziej skąpi i nie bez przyczyny mówimy: stara sknera. Ale wielki profesor zemrze ze świadomością wyrolowania go przez państwo. Mam nadzieję, że już niebawem. Fruwająca nad Polską głupota porywa każdego dnia całe tabuny nowych fascynatów jakichś kremików, proszków do prania, zupek z dodatkami odrzutów z petrochemii, czy farb kryjących wszystko poza bezmyślnością. Co by jednak o tych reklamach nie mówić, mają jedną zaletę. Tworzą je fachowcy! W przeciwieństwie do fachowców od wyborczych spotów, którzy wykazali się już takim oszalałym debilizmem, że powinno się zwyczajnie rozstrzelać. I takie są właśnie efekty. Profesorek zrobił z siebie wała na własny rachunek. Partiom, nie dość, że oszukują nie mniej, hojnie płacimy za ich występy. Od dziś kolejna fala rodzin cieszyć się będzie tytułami pomocnika zastępcy sekretarza "ełroposła". Na szczęście płaci im Bruksela... Czyżby?
Oklaski!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz