niedziela, 11 maja 2014

Pamiętam z dzieciństwa dwa smaki, które prześladują mnie do dziś. Z pewnością ma tak każdy. To zwykle jakieś potrawy, których w dorosłym życiu jeść się nikt nie nauczy. U mnie to ryż z mlekiem. Przynajmniej raz w miesiącu muszę sobie ugotować... To jedno. Drugie to cudowny zapach parowanych w ziemniaków w mundurkach w czymś podobnym do greckiej amfory, osmalonym do nieprzyzwoitości metalowym  garnku, przeznaczonym bardziej dla świń niż ludzi, z ubitym własnoręcznie masłem w kierzance. Bywając w lato u cioci na wsi, zawsze musiała dla mnie odłożyć kilka uparowanych ziemniaków, przeznaczonych w zasadzie dla świnek, i pozwolić ubić mi masło. Takiego smaku się nie zapomina. Nie wolno zapomnieć, bo nie ma już takiego masła, a żywiec wcina modyfikowaną soję z musztardą i pachnie niczym. Miałem ostatnio w domu sporo mleka w kartonikach, z których przyrządzałem sobie ryż na mleku. Trzeba było użyć solidnej porcji soli, aby doszukać się w tym jakiegoś smaku. Ale wczoraj kupiłem mleko z 3,2 % tłuszczu. Z internetu wiem, że takie mleko to przedwczesna śmierć w okropnych męczarniach dużo przed czterdziestką. Olewam tę teorię od kilkunastu lat ciesząc się doskonałym zdrowiem. Nie mam także najmniejszego pojęcia ile tłuszczu jest w krowim mleku, zaręczam jednak, że im go więcej, tym jest smaczniejsze. Tak samo rzecz ma się z masłem. U nas, na grillu, piecze się zawsze całe ziemniaki w folii upychając je między węglem drzewnym. Nie pamiętam aby ktoś nie skusił się jeszcze na takiego pyrka po wieczornym obżarstwie. Z masłem czosnkowym...
Zamiast więc rajcować się niedorzecznym konkursem piosenki, zasiądźmy w węgielnym dymie, połóżmy na ruszcie solidne kawały karczku, otwórzmy pół litra i zajadajmy się do bólu, bo...
...z moich wiadomości...
W zaświatach się nie grilluje, a jeśli już to... w tej jego niepoprawnej jego części.
 Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz