czwartek, 15 maja 2014

List chorążego orszańskiego, Andrzeja Kmicica do Oleńki Billewiczówny

Duszko Ty Moja Najukochańsza!
Jako to z oblężonej Częstochowy do Ciebie piszę, dobrodziko Ty moja, w której życie pewnikiem położyć mi przyjdzie, to i wysłuchaj mnie proszę i zlany krwią moją papier do końca przeczytaj, zanim ciotuchnie Kulwiecównej dasz go do podtarcia. Grzech byłby to nieopisany, bo sam ksiądz Kordecki inkaust poświęcił i kartę, gołębia dodając, któren to szkolony w lotach dalekich, nieraz do króla samego, w huku armat przebić się zdołał, i jeszcze kilku Szwedom, po drodze, na chełmy i sztandar się zesrał. Chciałem on list przez młodego Kiemlicza wpierw posłać, aleć stary mi to serdecznie odradzał mówiąc, że oba to głąby nieużyte i do wychodka jeden bez drugiego trafić nie mogą, takoż gołębia wybrałem większą pewność mając, że list do Ciebie dotrze. Kiemlicze, na dodatek, przed samym oblężeniem zrejterowali i do bandy tego przechrzty Kuklinowskiego przypadli, któren wszakże słuszne ćwiczenie odebrał, próbując mnie do Szwedów skaptować, i ze skopaną dupą po zboczu się stoczył ku uciesze tego dziada Millera i pana Sadowskiego, co jeno chwilowo ze Szwedem trzyma i tylko patrzy aby po nich szablami pojechać Panience Świętej ku uciesze. Źle się pod Jasną zamorskim najeźdźcą dzieje, a będzie jeszcze gorzej bom przysiągł dziś w nocy największą kolubrynę wysadzić i przebrany za bisurmanina do Ciebie piszę o litość prosząc, bom z tej eskapady niepewny jest wrócić. Pan Czarniecki wprawdzie z wycieczką wyjść się ofiarował, ale że to jasnogórskie wina przecenił i orżnąłwszy się jak świnia, w zakrystii zasnął. Chrapie tam teraz aż częstochowskie mury się trzęsą, a ja, liczyć na niego nie mogąc, na śmierć się gotuję. Przebacz mi zatem moje występki.
I na tego tłuka, księcia Bogusława uważaj, boć to zdrajca nad zdrajce i pedofil z piekła rodem, któren żadnej młodej niewieście nie przepuści, a że zaganiacza ma co się zowie, to panny, po pierwszych bólach, jakieś chętne się robią, i lgną do tego diabła jak niedźwiedzie do miodu. Wspomnij czasem też i moją szabelkę, która, choć wielkością bogusławowej dorównać nie może, niejedno "O mamo!" wyłuskała z ust Twoich. I dodam na koniec, iże te zdrady moje, są wynikiem Radziwiłłowych nade mną knowań, szczególnie Janusza. A znając moją słabość do wszelkich uciech wiesz, jak trudno mi się salwować na widok nad miarę zaopatrzonego magnata, którego wieża spod kontusza bez przerwy na mój widok pieje. Wiem ci ja także o Twoich z Wołodyjowskim czynach, bo on sam, zanim mnie ostrzem po rozumie zajechał o tym  prawił, ale wcalem nie jest zazdrosny, bo pod prysznicem z nim będąc widziałem, że jego szabelka niewielka i nijakiej krzywdy wyrządzić Tobie nie mogła. Skryj się tedy w jakichś lasach na tego diabła Sakowicza zważając, bo on najgorszy ze wszystkich. Mam ci ja jeszcze dwa szkolone gołębie, po których wiem, że Ciebie, Duszko Ty moja, odnaleźć potrafią. A jeśli z onej eskapady wrócić mi przyjdzie, pewnikiem napiszę.
Twój oddany na zawsze... Jędrula.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz