niedziela, 4 maja 2014

Tak przeraźliwie zimnego i bezpłciowego majowego weekendu chyba nie pamiętam. Jak nie szaszłyki to rosół. Spanie i żarcie na przemian. Można dostać skrętu kiszek. Nawet mój laptop chodzi dziś o połowę wolniej niż zwykle. Uciekliśmy w końcu do Ogrodu  Botanicznego. Przed obiadem. Przy kasie czułem obijający się o kolana żołądek, który z czasem zaczął się unosić, aby powrócić na swoje miejsce przy wyjściu. Cóż z tego! Znów obiad, spanko, a na kolację tarta, bo żonusia musiała wypróbować nową foremkę! Popchnąć trza było, rzecz jasna, browarkiem. Wątroba napuchła, kolacja obija się o migdałki... Samo zdrowie. Jak we fraszce o zdrowym kotku... Pamiętacie?
W ramach rozrywki poczytałem sobie wiersze Andrzeja Poniedzielskiego, którego zblazowany dowcip szalenie mnie śmieszy. Pisze podobnie rozleniwiająco, ale to oczywiście pozory. Świetny facet! Chciałbym go poznać.
Ostatnie dni chyba większość z Was ma podobnego lenia do mnie. Sądząc choćby po ilości wpisów na Fb, także przedkładacie michę nad intelekt. Jak to mówił imć Zagłoba... Zjem wszystko, byle dużo!
To waśnie się stało w mijający weekend, czy aby tylko mnie?
Z kolejnych smętnych wiadomości...
Tulipany w Botanicznym więdną.




Rzeźby rdzewieją.




Kaczor żyje.
Zauważyliście, że ostatnio nie pojawia się w tv Macierewicz? Szuka nowych okoliczności...
Pewnie wystrzeli niedługo z sensacyjną wiadomością o odnalezieniu cukru w paliwie Tupolewa i braku wycieraczek na bocznych szybkach salonki. To zmieniło współczynnik Cx samolotu, współczynnik Sp paliwa i zawartości Wk lewym kole pod skrzydłem. 
Mam nadzieję, że debilizm Pismenów zwyczajnie nie przekroczył granicy zniechęcania Polaków do epatowania jego gębą w mediach przed Wielkim Żarciem. 
Dobra, idę, trzeba coś zjeść.



2 komentarze:

  1. To dobrze, że wyszedł chociaż dobry rosół. U mnie pasmo klęsk kulinarnych, mimo najlepszych chęci (już nie będę wchodzić w szczegóły). Intelektu jednak staraliśmy się nie zaniedbywać. Mąż czytał biografię "Beksińskich" (ojca i syna), kiedyś naszych sąsiadów z Doliny Służewieckiej. Czytał, opowiadał, potem ja czytałam. Polecam. Świetnie napisana rzecz przez Magdalenę Grzebałkowską. Ponad 400 stron. A weekend rzeczywiście paskudnie zimny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Starszy Beksiński to jeden z moich absolutnych faworytów w polskim malarstwie współczesnym. Jego wystawy w Łodzi zawsze mnie fascynowały i, szczerze to napiszę... zrzynałem z niego trochę :) Biografii z pewnością poszukam, choć wiem, że losy tego rodu nie nastrajają optymistycznie. Ale dzięki za wiadomość. A tak z innej beczki... Każde danie, które sobie zafundowaliśmy w weekend było świetne. Chyba dlatego mnie denerwowały, bo tak trudno było się oprzeć.
    Pozdrawiam Serdecznie.
    Darek

    OdpowiedzUsuń