niedziela, 11 maja 2014

Brodacze na start!

Uciekłem wczoraj do kompa po obejrzeniu występu Polski na Eurowizji. Tylko tego jednego zresztą. Jestem zdecydowanie zbyt mało muzykalny, aby zachwycać się kilkudziesięcioma piosenkami po kolei na równie cieniutkim poziomie. Do rozpoczęcia tańca także nie wystarcza mi pięć sekund walenia w bęben. I kiedy już sądziłem, że ominęła mnie wieczorna Kopenhaga, wróciłem na sam finał finałów, a na scenę wkroczyło to coś... Figura szafki na basenie, łapy drwala i powalający niejednego geja uśmiech zza wypieszczonej brody. Myślałem, że zwymiotuję. To nie jest tak, że jestem jakimś nietolerancyjnym bubkiem, ale jakieś granice dobrego smaku należałoby jednak zachować. Niechby to coś w sukience śpiewało lepiej niż Pavarotti, a przy tym dysponowało siedmioma oktawami i wyśpiewało największy hit wszech czasów - nie mogłem na to patrzyć!!!  Piszę teraz do facetów...
Przymglone światło, drżące ciepłem powietrze z rozgrzanego kominka, a przed nim puszysty dywan... Szampan. Podchodzicie od tyłu do swojej zdobyczy, obejmujecie wąskie biodra, suniecie dłońmi w górę całując ramiona (ominę nieprzyzwoite opisy środka ), muskacie delikatnie szyję i trafiacie na wybrylantowaną brodę. I co? Trauma do końca życia. Mdlejecie na widok krzaków jałowca, a szczotka do włosów wywołuje ataki padaczki. Czarne koty omijacie czołgając się przez zarośla, lśniące włosy powodują torsje. Boję się, że coś takiego dziś mi się śniło.
Kto za dwa lata będzie mógł zanucić zwycięską pieśń z Festiwalu? Za to na wieczność zostanie w pamięci broda. Jeśli jest to kolejny reality show dla męskich fryzjerów to ok. Broda dopracowana. Podobnie jak ilość wazeliny pseudo tolerancyjnych jurorów całej Europy. Nie trza umić śpiewać, wystarczy zapuścić zarost w odpowiednim miejscu na odpowiedni festiwal i... mamy Festiwal. Tylko czego? Zbyt wiele niecenzuralnych słów przetacza mi się po głowie, abym znalazł jakieś układne. Telewizja jest be.

2 komentarze:

  1. Kolego ! Jest jeszcze gorzej niż myślisz ! Skoro prawie cała Europa postawiła na kobietę z brodą/faceta bez jaj zamiast na cycki przy praniu to widać jakie pojawiają się preferencje. Strach się bać ? No i to znaczące nazwisko ! Conchita Kiełbasa (Wurst) !

    OdpowiedzUsuń
  2. Conchita to w wolnym tłumaczeniu
    pipka, tak się dowiedziałem. Nie chce już mi się tego komentować, to festiwal debilizmu.

    OdpowiedzUsuń